Czas na Progress

 

Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna Progress to jeden z podmiotów ekonomii społecznej na terenie województwa dolnośląskiego. Została zarejestrowana w listopadzie 2011 roku z inicjatywy dwóch mężczyzn, którzy zakończyli terapię w Ośrodku MONAR Milejowice.

 

Rzeczywistość po wyjściu z Ośrodka potrafi być bezlitosna, a brak perspektyw często skutkuje powrotem do nałogu. Mariusz Zakrzewski i Maciej Kotłowski postanowili założyć spółdzielnię socjalną, która umożliwiła im przejście przez procesy readaptacyjne i powrót na rynek pracy. Czy i w jaki sposób zostały zweryfikowane ich wyobrażenia na temat spółdzielni miałam przyjemność rozmawiać z założycielami WSS Progress.

 

Jak doszło do tego, że założyliście spółdzielnię socjalną?

Maciej Kotłowski: Pracowaliśmy razem na budowie. Ja zakończyłem wtedy leczenie w Ośrodku MONAR i kolega Mariusz mi to zaproponował. Myślał już o tym wcześniej, ale nie udało mu się znaleźć chętnych.

Zacząłem zgłębiać temat spółdzielni socjalnych i znalazłem sporo informacji na temat tego, jakie wsparcie można uzyskać od Państwa przy ich zakładaniu. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Musieliśmy radzić sobie ze wszystkim sami.

 

Ale przecież istnieją możliwości wzięcia dotacji na założenie spółdzielni socjalnej. Przykładem są chociażby dotacje z Funduszu Pracy. Co Was do tego zniechęciło?

M.K.: Dla mnie to jest właściwie fikcja. Działalność w formie spółdzielni socjalnej powstała z myślą o osobach z kręgu zagrożonych wykluczeniem społecznym, czyli m.in. bezrobotnych, bezdomnych, niepełnosprawnych a nawet byłych więźniach. Trudno więc takim osobom znaleźć kogoś, kto za nich poręczy w Urzędzie Pracy, a takie wymogi tam mają. Myślę, że ten system dotacyjny się po prostu nie sprawdza. Przecież jeżeli ktoś ma dwóch poręczycieli to pójdzie to banku, weźmie kredyt i założy zwykła działalność gospodarczą a nie spółdzielnię socjalną.

 

W takim razie jak poradziliście sobie z założeniem spółdzielni, gdzie szukaliście wsparcia?

Mariusz Zakrzewski: Razem z Maciejem zwróciliśmy się do TISE (Towarzystwa Inwestycji Społeczno-Ekonomicznych S.A.) z prośbą o udzielenie niskooprocentowanej pożyczki. Musieliśmy pozyskać środki na zakup podstawowych sprzętów, które umożliwiłyby nam rozpoczęcie działalności spółdzielni socjalnej.

M.K.: Można powiedzieć, że dostaliśmy od TISE kredyt zaufania. Wyrazili zgodę, abyśmy poręczyli sami za siebie. Nie mieli żadnej gwarancji na to, że nasza spółdzielnia socjalna utrzyma się na rynku i że będziemy w stanie spłacić zaciągnięte zobowiązanie.

M.Z.: Po prostu staraliśmy się ich przekonać do naszego pomysłu, a oni dali nam szansę. Od osoby z którą kontaktowaliśmy się i finalizowaliśmy umowę usłyszeliśmy, że do udzielenia nam pożyczki skłonił ich nasz upór i determinacja. Jesteśmy pierwszą spółdzielnią socjalną, której udzielili pożyczki.  Zwykle lokowali środki na działania inwestycyjne, a u nas była to kwestia zebrania kapitału początkowego, ponieważ zaczynaliśmy od zera.

 

A jak Wam się udało zgromadzić grupę osób, z którymi założyliście WSS Progres?

M.Z.: Nie był to większy problem. Mieszkaliśmy wtedy w hostelu na terenie Ośrodka MONAR Milejowice. Wszystkie osoby, które tam przebywały mogły być potencjalnymi członkami założycielami. Po zakończeniu leczenia powrót na łono społeczeństwa jest bardzo trudny. Ciężko jest się odnaleźć na rynku pracy po latach stagnacji.

 

Czy wszyscy członkowie aktywnie uczestniczą w pracach wykonywanych przez Spółdzielnię?

M.K.: W naszej spółdzielni są trzy osoby niepełnosprawne, więc nie są w stanie partycypować we wszystkich pracach, które wykonujemy. Czekamy teraz na otworzenie pracowni ceramicznej, gdzie będą mogli spokojnie wykonywać zlecenia.

 

Jakie zlecenia wykonuje WSS Progress i jak udało Wam się je pozyskać?

M.Z.: Naszymi głównymi zleceniodawcami są Starostwo Wrocławskie oraz Gmina Żórawina.

M.K.: Mogę powiedzieć, że chodziliśmy i mówiliśmy wszystkim o naszym pomyśle na spółdzielnię. Staraliśmy się zebrać grupę osób zainteresowanych naszymi usługami jeszcze przed założeniem spółdzielni.

M.Z.: Z naszej pracy korzystają też inne instytucje. Zrębki drewna, które nam zostają oddajemy do Ośrodka MONAR w Milejowicach oraz innym osobom potrzebującym. W miarę sowich możliwości staramy się pomagać ludziom z naszej okolicy.

 

Czy Starostwo i Gmina wiedzieli czym jest spółdzielnia socjalna i czy byli Wam przychylni?

M.Z.: Tak oczywiście. Nie musieliśmy informować ich ani o zasadach na jakich działa spółdzielnia socjalna ani o celach jakie tej działalności przyświecają. Było nam łatwiej, ponieważ procesy uświadamiające mieliśmy już za sobą. Mogliśmy skupić się na układaniu współpracy z naszymi przyszłym zleceniodawcami.

M.K.: Starosta użyczył nam maszynę do rozdrabniania gałęzi niezbędną do zleceń, które dla niego wykonujemy. Wójt gminy Żórawina użyczył nam piły spalinowej do wycinania drzew.

 

Czy łatwo jest się utrzymać spółdzielni na otwartym rynku?

M.Z.: Trzeba mieć w sobie dużo odwagi i samozaparcia. Udało nam się pozyskać rzetelnych zleceniodawców. Poza tym staramy się wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Nasze ceny są niższe w stosunku do firm konkurencyjnych ok. 20 %.  Ciężko jest nam jednak zgromadzić kapitał, który umożliwiłby nam rozpoczęcie dużych inwestycji.  Większość z zarobionych przez nas pieniędzy wystarcza na zaspokojenie bieżących potrzeb.

 

Jakie macie plany na przyszłość?

M.Z.: Zlecenia wykonujemy na bieżąco. Kończymy właśnie wycinkę rowów przy drogach powiatu wrocławskiego. Starosta chętnie zleca nam różne zadania, w zależności od zapotrzebowania. Oczywiście czekamy też na rozwój pracowni ceramicznej. W najbliższym czasie planujemy wybudować dom readaptacyjny. Chcemy aby ludzie po zakończeniu terapii  w Ośrodku MONAR mieli szansę na nowo przystosować się do rzeczywistości. Powrót po leczeniu do tego samego środowiska jest w stanie przekreślić nawet kilka lat terapii.

 

 

* artykuł ukazał się na stronie dolnoslaskie.ngo.pl

http://dolnoslaskie.ngo.pl/wiadomosc/784076.html